Czeka mnie jeszcze kilka kosmetycznych poprawek, ale to w późniejszym terminie.
Jeśli chodzi o mnie to trochę choruję i cierpię dodatkowe katusze, bo mam popsutą maszynę do szycia :( Zacznę zszywać ręcznie, bo ta czekająca sterta rozmaitych robótek nie daje mi spokoju. Snuję się z kąta w kąt i sama nie wiem, co ze sobą zrobić. Z tego wszystkiego wysprzątałam domek na błysk, a teraz to już chyba zacznę sama brudzić i ponownie sprzątać...;P
Ale dość tego marudzenia :) Chciałabym bardzo podziękować Bei za piękną paczuszkę, którą odebrałam. A karteczka z lawendą to strzał w dziesiątkę - jest cudna! Jestem prawdziwą szczęściarą. Już nie mogę doczekać się kiedy wykorzystam w kuchni te egzotyczne rarytasy...

Pozostając przy gotowaniu ostatnio naszła mnie ochota na zieleninkę. Zupa szczawiowa "chodziła" za mną już od dłuższego czasu, postanowiłam więc spróbować. Wyszła naprawdę pyszna i już zapisała się w domowym menu.



Kolejny wypiek to domowe maślane ciasteczka według babcinego przepisu. To taki smak dzieciństwa mojej mamy.




Oprócz bloga, nową oprawę zyskały także kuchenne szafki. Myślę, że wyglądają teraz dużo przytulniej.




Troszkę szydełkowania...



A tutaj przypałętała się szydełkująca sprawczyni zamieszania. Tilda, o której pisałam bardzo dawno, a której nie potrafiłam sfotografować. W końcu się jednak udało.


