Mówią, że szczęśliwi czasu nie liczą i chyba jest w tym trochę prawdy. Ostatnio zdarzyło mi się być odciętą od wszelkiego rodzaju miarek czasowych i muszę przyznać, że było mi z tym fantastycznie!
Jedyny czas, który mnie gonił to chęć wyszycia i zszycia, dziergania i próbowania, przyklejania i eksperymentowania... Na to jednak zawsze go brakuje.
Zakochanie bywa dziwne. Ja, ot choćby, całkowicie straciłam głowę (i czas :P) dla tykającego zegarka mojego pradziadka. Jego największą zaletą jest to, że nienakręcony zatrzymuje czas...:)
Trochę wzięło mnie na haftowanie. Biel krzyżyków w połączeniu z płótnem tak "misie" spodobała, że z pewnością podobnych wytworków urodzi się więcej.
Pierwsze karteczkowe podrygi przed Dniem Matki. Trochę nieudolne, ale postaram się rozkręcić.
W końcu dorwałam w swoje łapki drukarkę - atramentową! Na pierwszy ogień poszły woreczki, a tempo pracy tak wzrosło, że z pewnością maszynka będzie chodzić na pełnych obrotach :)
Trochę słodkawej wonii konwalii...
Bułeczki - ślimaczki. Przepis tutaj.
Zainspirowana kolorami i zapachami, które rozchodzą się na blogu Bei, spróbowałam swoich sił w przygotowaniu crumble'ów z rabarbarem. Muszę przyznać, że efekt przerósł oczekiwania. Pycha!
Na koniec mały akcent humorystyczny. Czy Wam również w szale i ferworze fotografowania zdarza się "popełniać" podobne zdjęcia? :P
Witaj
OdpowiedzUsuńJestem tu u Ciebie pierwszy raz, i bardzo mi sie podoba.
Piekne rzeczy tworzysz.
Pozdrawiam.
Zaszalałaś pięknie :) Dobrze Ci służy pamiątkowy czasozatrzymywacz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Piękne woreczki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam