Dopiero kiedy pojawiły się upieczone pierniczki...
Zaczęło się na dobre...
Wszystkie domagały się natychmiastowego lukrowania i nie chciały nawet słyszeć wymówek o braku czasu...
Na stole panowały przepychanki, bo każdy chciał zostać ozdobiony pierwszy...
Ale wszelkie swawole rozpoczęły się dopiero po lukrowaniu...
Zapragnęły potańczyć w wesołym korowodzie i rozsypały się po całym stole...
Potem zamarzyło im się leniuchowanie więc po tych wszystkich zabiegach upiększających wpakowały się do słoika i...
Myślą głuptaski, że nikt ich stamtąd nie ruszy :)
Jak widać wepchnęły się obok szyszki i trzeba przyznać, że całkiem im razem do twarzy, tzn. do lukru :)
Koroneczka. A to dopiero początek...
A na deser wianek świąteczny. Powstał w wyniku brutalnego czynu oderwania od wyżej wymienionego elementów "zbrokaciałych" i okropnie szpecących. Teraz chyba wygląda lepiej :)
Ale piekne dekoracje! Na widok pierniczka z lukrową koronką zamarłam z zachwytu. Jak udało ci się stworzyć tak misterne ornamenty jest dla mnie zagadką. Pozdrawiam ciepło i życzę miłego weekendu:)
OdpowiedzUsuńMuszę ze smutkiem przyznać, że akurat ten pierniczek został zakupiony na targach rękodzieła artystycznego. Choć w wykonaniu ozdabiającej tam pani wykonanie ornamentu wyglądało bajecznie prosto dla mnie również pozostaje on zagadką :)
OdpowiedzUsuńWitaj:-)Jak ja się cieszę,że zajrzałaś do mnie...dzięki temu odnalazłam Twój blog.Od zapachu pierników aż się w głowie kręci!Przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Od razu lepiej wygląda ten wianek w nowym ubranku a nowelka o piernikach super przepyszna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedzinki u mnie i wzięciu udziału w candy :)
Pozdrawiam!
I pierniczki i dekoracje przesliczne! A to 'koronkowe', piernikowe serce absolutnie niesamowite!
OdpowiedzUsuńNie moge sie na te slicznosci napatrzec...
Pozdrawiam!
Dziękuję za tę małą podróż w czasie :)
OdpowiedzUsuń